W czym problem?

 

W dzisiejszej rzeczywistości ogólnodostępnych informacji jesteśmy w stanie – jak nigdy przedtem – obserwować podobieństwa i różnice w sposobie funkcjonowania przedsiębiorstw w różnych obszarach geograficznych oraz rozmaitych branżach. Mogłoby się wydawać, że np. w krajach o ugruntowanej kulturze budowania odpowiedzialnego biznesu, przedsiębiorstwa (niezależnie od wielkości) podejmują zwykle nieco bardziej przemyślane decyzje biznesowe w codziennej działalności. Powstaje tam przecież wiele nowoczesnych firm, budujących przewagi technologiczne o znaczeniu światowym lub tworzących produkty o ponadregionalnym zasięgu. Mają one często do dyspozycji spore zasoby środków finansowych, stąd można byłoby sądzić, że znacznie bezpieczniej przechodzą przez dotykające je kryzysy i zdarzenia zakłócające ich działalność, czy też uniemożliwiające realizację wyznaczonych misji.

 

Na drugim biegunie znajdują się firmy reprezentowane przez branże czy wręcz całe społeczeństwa uboższe, o słabiej ukształtowanej kulturze budowania stabilnego biznesu, węższej wiedzy ich menedżerów z zakresu chociażby zarządzania czy finansów, lub też słabszej kulturze technicznej.

 

Można byłoby mniemać, że ryzyko poniesienia dużych strat lub zagrożenia upadkiem firm w pierwszym z opisanych wyżej przypadków jest mniejsze niż w tym drugim. Jednak rzeczywistość nie wydaje się być taka prosta, a jej interpretacja – logiczna. Jak pokazuje statystyka, odsetek firm bankrutujących np. w krajach Europy Zachodniej w porównaniu do przedsiębiorstw w Europie Środkowo-Wschodniej jest bardzo podobny. Analizy corocznych trendów w tym zakresie mogą już jednak wskazywać na przesuwanie się szali raz w jedną, raz w drugą stronę. Zdziwienie obserwatora może budzić również fakt, że o ile w krajach takich jak Wielka Brytania, Stany Zjednoczone czy Niemcy znacznie powszechniej stosowane są normy lub standardy jakościowe w zarządzaniu – jak chociażby te z obszaru szeroko pojętego bezpieczeństwa czy zarządzania ryzykiem lub ciągłością działania, o tyle statystycznie nie przekłada się to na lepszy obraz ogólnej odporności przedsiębiorstw w porównaniu do krajów, gdzie takich zasad, norm czy narzędzi nie stosuje się powszechnie.

 

Oczywiście jak zwykle diabeł tkwi w szczegółach. Firmy posiadające więcej środków finansowych czasem wykazują się większą ignorancją w stosunku do zagrożeń lub po prostu – ryzykują bardziej i ponoszą częściej straty niż te mniej zamożne. W innym aspekcie analizy problemu statystyka ogólna liczby upadających przedsiębiorstw w gospodarce krajowej „psuta” jest przez niektóre branże (np. w Polsce – przez branżę budowlaną) i w wynikach globalnych nie widać jak wielką wartość dla budowania odporności mają konkretne narzędzia (normy) i koncepcje zarządzania bezpieczeństwem w wąskich dziedzinach gospodarki.

 

Z innego ujęcia problemu widać, że zagrożenia popularnie rozpoznawane w jednym kraju nie wpływają na działalność firm w innym lub dotykają je w mniejszym stopniu. Są jednak także zagrożenia uniwersalne, dotyczące biznesu niemal w równym stopniu na całym świecie.

 

Świadomość i wiedza w tym względzie powinny zatem determinować sposób zarządzania bezpieczeństwem działalności przedsiębiorstw. Ale skoro dane statystyczne nie dają jasnej odpowiedzi ani na temat występowania konkretnych zagrożeń w danym obszarze działalności, ani ich źródeł – to jakie decyzje powinni podejmować właściciele czy zarządy firm, aby ustrzec się przed zagrożeniami? Z drugiej strony – czy globalne dane statystyczne są w jakiś sposób skorelowane z węższymi dziedzinami działalności – jak np. z branżą zabezpieczeń? Skąd pozyskać wiedzę o potencjalnych i realnych zagrożeniach, która pozwoli na podejmowanie optymalnych decyzji biznesowych?

 

Różnorodność powiązanych ze sobą branż, złożoność łańcuchów wartości, stopień skomplikowania relacji między firmami, struktury finansowania przedsięwzięć, strategie działania przedsiębiorców w otoczeniu konkurencyjnym, konflikty interesów między interesariuszami – to wszystko (i znacznie więcej) powoduje, że upowszechnienie stosowania dobrych narzędzi wspierania i budowania odporności nie tylko nie jest duże, ale także nie umiemy stworzyć dobrej, uniwersalnej jej definicji. Zatem powstaje pytanie: jak ją budować?

 

 

Przeszkody

 

Coraz częściej wyniki dyskusji w gronie ekonomistów i doradców biznesowych wskazują na brak szeroko dostępnych, powszechnych narzędzi wspomagających menedżerów w budowaniu organizacji odpornych na kryzysy, zagrożenia naturalne lub te wywołane działaniami człowieka, a także w podejmowaniu decyzji w obliczu zdarzeń o charakterze nagłym i w rezultacie niekorzystnym. Brakuje doradców i ekspertów posiadających interdyscyplinarne umiejętności, doświadczenie oraz wiedzę (także tę specjalistyczną) do wdrażania programów zarządzania ryzykiem, ciągłością i budowania odporności w wielu obszarach działalności przedsiębiorstw. 

 

Przedsiębiorcy – szczególnie mali i średni – zajęci codziennym prowadzeniem spraw operacyjnych, nie są w stanie w łatwy sposób zdobyć tak szerokiego zakresu wiedzy na temat tego, jak bronić się przed często trudno identyfikowalnymi zagrożeniami. Tradycyjne metody szacowania ryzyka zawodzą, a konieczna dzisiaj obrona przed „czarnymi łabędziami” staje się coraz droższa i trudniejsza.

 

Dostępna literatura z zakresu zarządzania ryzykiem skupiona jest na obszarze ubezpieczeń, giełdzie i finansach, nie daje konkretnych wskazówek i odpowiedzi na codzienne zagwozdki szerokiego grona przedsiębiorców operujących w różnych branżach.

 

Dodatkowo na większości uczelni biznesowych w kraju i na świecie nie uczy się zarządzania bezpieczeństwem działalności jako dyscypliny samej w sobie.

 

Jak poradzić sobie zatem z taką sytuacją? Odbywające się w kraju i na świecie liczne konferencje czy pojawiające się publikacje w prasie branżowej nie przynoszą tak szybkich efektów, jakich wymaga dzisiejszy, coraz dynamiczniej zmieniający się świat. Wiele narzędzi jest zbyt ogólnych i zbyt trudnych do poprawnego wdrożenia w praktyce, szczególnie dla mniejszych i mniej zamożnych firm. Można również zauważyć, że dzisiejsi przedsiębiorcy – szczególnie młodzi i mniej doświadczeni – mają zupełnie inne potrzeby i zdolności uczenia się. Często nie potrafią koncentrować się przez długi czas na rozwiązywaniu skomplikowanego problemu lub po prostu, nie mają kogo zapytać. W zamian potrzebują szybkiej, podanej wprost i praktycznej informacji. Przykładu z życia, który mogą łatwo zaimplementować u siebie.

 

 

Obraz branży

 

A jak jest w branży zabezpieczeń? Czy przedsiębiorstwa oferujące usługi w zakresie szeroko rozumianego bezpieczeństwa – od opracowania koncepcji, poprzez wykonywanie projektów zabezpieczeń, instalujące i wdrażające rozwiązania w dziedzinie automatyki budynkowej, pożarowej czy innych instalacji i systemów zabezpieczeń – są świadome zagrożeń dla ich własnej działalności? Czy oferując usługi bezpieczeństwa swoim klientom, same stosują się do norm z zakresu zarządzania ryzykiem, wykorzystują dobre praktyki, np. zarządzania ciągłością? Jaką wiedzę z zakresu ochrony procesów biznesowych klienta posiada projektant czy integrator systemu telewizji dozorowej, automatyki budynku lub bezpieczeństwa pożarowego?

 

Branża zabezpieczeń w Polsce nie jest objęta żadnym specjalnym monitoringiem ryzyka, analizą statystyczną powstawania nowych, likwidacji czy upadku istniejących przedsiębiorstw. Przedsiębiorcy mogą jedynie posługiwać się np. danymi GUS o branży budowlanej czy w zakresie działalności produkcyjno-montażowej, którym daleko do stworzenia jasnego obrazu sytuacji na tym rynku. Nie tylko nowopowstającym firmom, ale i już tym istniejącym trudno zidentyfikować zagrożenia w ich otoczeniu, podjąć odpowiednie kroki zaradcze. W zamian menedżerowie w tej branży muszą wykazać się sporą determinacją oraz ponadprzeciętnymi chęciami, aby przebić się przez dostępną literaturę ogólną i dopiero tam szukać analogii do swojej działalności.

 

 

Rozwiązanie?

 

Specjaliści, doradcy, eksperci oraz doświadczeni menedżerowie powinni zjednoczyć się w celu dzielenia się wiedzą oraz doświadczeniami, wspierania upowszechnienia teorii i praktyki budowania odporności wśród jak największej ilości środowisk – firm od najmniejszych (mikro), poprzez średnie, aż do największych graczy na rynku. Od stabilności całego rynku, jego przewidywalności i rzetelności (a także uczciwości graczy) zależeć będzie jego rozwój i postęp technologiczny w branży. Dostępność informacji, narzędzi, szkoleń, studiów przypadków, porad praktycznych i analiz problemów powinna być jak największa i jak najłatwiejsza. Każda firma, z dowolnej branży, powinna móc łatwo i szybko znaleźć wskazówki i porady dla siebie; móc szybko dotrzeć do specjalisty lub innego, doświadczonego przedsiębiorcy w dowolnym miejscu na świecie, aby dzielić się wiedzą. Tylko wtedy możliwy jest istotny rozwój koncepcji odporności (resilience), narzędzi zarządzania ciągłością procesów biznesowych (business continuity) i wznoszenie się na wyższy poziom tak potrzebnej, ogólnej i powszechnej świadomości zarządzania bezpieczeństwem biznesu. Szczególnie w branży, która sama świadczy usługi bezpieczeństwa dla innych.

 

 

Jeżeli po przeczytaniu tego artykułu uważasz podobnie – wejdź na naszą stronę www.biznesbezprzerwy.pl i zgłoś swój udział w projekcie.

Pin It