czek

Marcin DUDEWICZ – biegły sądowy z zakresu badań porównawczych pisma i kryminalistycznych badań dokumentów

Analiza podstawowych wskaźników gospodarczych wskazuje, że duża część społeczeństwa, zarówno zwykłych obywateli, jak również tych prowadzących różnego rodzaju działalność gospodarczą, znaczącą część działalności opiera na finansowaniu pochodzącym z kredytów i pożyczek. Dlatego też instytucje posiadające możliwości wsparcia finansowego wszystkich tych podmiotów uczestniczących w takiej działalności są istotnym elementem gospodarki. Z powodu rosnącego ich znaczenia stają się one jednak w coraz większym stopniu narażone na działania przestępcze.

Przestępstwa gospodarcze stały się znacznie bardziej zauważalną kategorią czynów penalizowanych w kodeksie karnym. Z ogólnodostępnych analiz dotyczących częstości popełnianych czynów wynika, że duża część działalności niezgodnej z prawem ewaluuje – zmienia profil ze znanych z minionych lat działań czysto kryminalnych (wyłudzenia, haracze, uprowadzenia dla okupu itp.) na czyny zagrożone znacznie mniejszą karą, a zwykle dające bądź równie „intratne” korzyści, bądź nierzadko stanowiące bardziej opłacalną działalność. Zorganizowane grupy przestępcze przeprofilowały więc swoją działalność na „biznes” związany z przestępczością gospodarczą. Czyny tego typu nadal bywają wspierana czynami „czysto bandyckimi”, zdarza się również, że o charakterze zbrojnym. Nie mniej jednak duży procent dochodów takich grup pochodzi z różnego rodzaju oszustw w działalności gospodarczej.

Jedną z najczęściej występujących form nielegalnej działalności jest wyłudzanie kredytów. Przestępstwa tego rodzaju zwykle związane są z kradzieżą tożsamości (podszywaniem się pod personalia obcej osoby). Skala tego zjawiska jak się okazuje może mieć nawet wpływ na bezpieczeństwo państwa. Zgodnie z raportem A. Wierzejskiej, tylko w roku 2010 ok. 7,5 mln razy próbowano wyłudzić kredyt na łączną kwotę 450 mln zł [1]. Z danych raportu o dokumentach, opublikowanych przez InfoDOK, wynika, że tylko w IV kwartale 2010 roku kwota prób wyłudzeń wyniosła 163 mln zł. Jak podaje ww. instytucja, jest to najwyższy poziom w historii tego badania (wzrost o ok. 70% w stosunku do analogicznego okresu w 2009 r.) [2]. W drugim kwartale 2011 r. udaremniono 1,8 tys. prób wyłudzeń kredytów uzyskanych na podstawie dokumentów pochodzących z kradzieży, na łączną kwotę 149 mln zł [3]. Przytoczone powyżej dane dają dużo do myślenia.

Czynniki wpływające na rosnącą skalę zjawiska wyłudzeń
Z całą pewnością przestępcy trudniący się taką działalnością zakładają duże prawdopodobieństwo „powodzenia”. Z kryminalistycznego punktu widzenia, elementami wpływającymi na wzrost zainteresowania tego typu czynami ma nie tylko dość duże prawdopodobieństwo uzyskania taką metodą sporej gotówki, ale również mała szansa na wykrycie sprawcy, bądź sprawców czynu. Waga problemu wzrasta jeśli wziąć pod uwagę fakt, że duża część wniosków o udzielenie kredytów i pożyczek zostaje weryfikowana „uznaniowo” – nie przez pracowników banków, lecz przez przedstawicieli różnych sieci sprzedaży ratalnej (zwłaszcza sklepów oferujących sprzęt RTV, AGD bądź akcesoria komputerowe – chociaż nie tylko), którzy nie dość, że nie są odpowiednio przeszkoleni do weryfikacji dokumentów przedkładanych przez osoby ubiegające się o kredyty czy pożyczki (nie mają podstawowych wiadomości dotyczących możliwości, sposobu i metod weryfikacji dokumentów publicznych, nie mówiąc już o wiedzy dotyczącej weryfikacji zastosowanych w nich zabezpieczeń), to dodatkowo są pracownikami sklepów dokonujących sprzedaży, gdzie obowiązuje zasad: im większa sprzedaż tym większy zysk – często związany z poziomem premii dla sprzedawcy. Ponadto otrzymują prowizję od banku bądź instytucji parabankowej, na rzecz której podpisują umowę kredytową. „Umówiony sprzedawca” udzielający pożyczki często również otrzymuje w takich przypadkach również „prowizję” od osoby dokonującej przestępczego zakupu, która ma być zapłatą za „nie dość wnikliwą” weryfikację dokumentów np. personalizacyjnych osoby starającej się o udzielenie tego typu świadczenia. Pośrednik zawsze może też zasłaniać się niepamięcią co do sytuacji oraz może twierdzić, że osoba ubiegająca się o pożyczkę była bardzo podobna do wizerunku ze zdjęcia, widniejącego na okazywanym dokumencie. Faktem jest, że nie każdy ma wykształcenie antropologiczne i nie każdy potrafi zidentyfikować konkretną osobę na podstawie zdjęcia, zwłaszcza gdy zostało ono wykonane kilka lat wcześniej. Należy mieć również na uwadze, że powyższa niedoskonałość wydaje się być też wygodną formą ewentualnego alibi.

Nieudolne wydają się w takich przypadkach procedury, zgodnie z którymi osoba udzielająca pożyczki dostaję prowizję od jej udzielenia bezpośrednio po podpisaniu umowy bądź po pewnym czasie, jednak nie później niż po potwierdzonej pierwszej wpłacie raty kredytu. W znanych autorowi przypadkach wyłudzeń kredytów pierwsza rata należnej spłaty – pomimo wyłudzenia kredytu – często zostaje wpłacona. Czynnikiem wpływającym na tego rodzaju sytuacje, jest chęć obejścia pewnych zabezpieczeń bankowych. Dane z monitoringu przetrzymywane są zazwyczaj dość krótki okres czasu (2 tygodnie do 1 miesiąca). W przypadku braku przesłanek do dalszego ich zabezpieczenia, po takim okresie zwykle zostają wykasowane. W przypadku zawarcia kredytu w oddziale posiadającym monitoring, pierwsza rata kredytu powoduje wstępne uznanie go za udzielony „trafnie” i ewentualne „ślady popełnienia przestępstwa” nie zostają zabezpieczone. Po utraceniu takowych informacji osoby dokonujące tego typu zabiegów zaprzestają spłacania należności, licząc na unikniecie np. możliwości odtworzenia ich wizerunku, która i tak jest dość trudna, z uwagi na stosowanie słabej jakości kamer przemysłowych, co często wynika z oszczędności banków.

Czy możliwe jest zmniejszenie skali tego zjawiska?
Niewątpliwie najlepszą formą eliminacji bądź minimalizacji tego typu przestępstw jest szczególna ostrożność przy udzielaniu kredytów i pożyczek, polegająca na możliwie kompleksowej weryfikacji przede wszystkim dokumentów personalizacyjnych wnioskodawcy. Udzielenie bowiem kredytu/pożyczki z założenia poprzedzone jest dość dokładną weryfikacją osoby ubiegającej się o jego przyznanie. Weryfikacja tego typu sprowadza się najczęściej do sprawdzenia 2 dokumentów tożsamości oraz potwierdzenia zatrudnienia i zarobków. W praktyce (niestety) potwierdzenie zatrudnienia oraz wysokości zarobków bywa często najbardziej wiarygodną oceną zdolności kredytowej wnioskodawcy i przesłanką do jego udzielenia, gdzie weryfikacja dokumentu tożsamości jest sprawą n-tej kategorii ważności i sprowadza się do spisania danych personalnych i numeru dokumentu tożsamości. Autorowi niniejszego opracowania znane są natomiast liczne metody fałszowania potwierdzeń o zatrudnieniu czy zarobkach. Począwszy od najbardziej prymitywnych metod podszywania się pod pracodawców, po wyrafinowane metody uwierzytelniania tego typu dokumentów .

Przykładem bardziej – nazwijmy to – „przebieglej metody”, a na pewno wcześniej zaplanowanej jest sprawa, w której sprawcy dokonując włamania do skrzynki operatora telekomunikacyjnych, zajmującego się obsługą sieci telefonii stacjonarnej, zainstalowanej na zewnątrz jednego z centrów handlowych w kilkudziesięciotysięcznym mieście, dokonali wpięcia do linii telefonicznej konkretnego stoiska, na którym prowadzona była sprzedaż firan i zasłon okiennych (rodzaj prowadzonej działalności nie był wybrany przypadkowo, a jego profil miał budzić jak najmniejsze wątpliwości), dokonali przekierowania wszystkich połączeń na wybrany przez siebie numer. Telefon z banku, w którym ubiegano się o kredyt trafił zatem do „milej pani”, która z całą stanowczością potwierdziła zatrudnienie konkretnej osoby w tymże sklepie, potwierdzając jednocześnie wysokość jej zarobków oraz wystawiając „laurkę” co do jej fachowości, uczciwości i zaangażowania w pracę. Zgodnie z planami grupy osób dokonującej w ten sposób usiłowania wyłudzenia kredytu na wcale nie małą sumę, kolejnej nocy sprawcy mieli ponownie dostać się do centrali i zlikwidować przekierowanie przywracając wszystko do pierwotnego stanu. Niestety sprawcy mieli tu „pecha”, ponieważ właścicielka stoiska z firanami (przebywająca w nim sporadycznie), w tym dniu była umówiona na ważny telefon. Gdy nie doczekała się połączenia, poinformowała operatora o możliwości uszkodzenia linii. Serwis telekomunikacyjny stwierdził ingerencję w ciągłość linii i ustalił, że wszystkie rozmowy zostały przekierowane na numer (PrePaid). Sprawa została przekazana organom ścigania. Właściciela tego numer wstępnie nie udało się ustalić, jednak m.in. poprzez analizę bilingów rozmów przeprowadzonych w czasie aktywnego przekierowania, ustalono, że z tym numerem kontaktował się jeden z banków. W konsekwencji zatrzymano sprawców usiłowania wyłudzenia kredytu in flagranti, podczas próby odebrania gotówki w placówce banku. W trakcie przeszukania w miejscu zamieszkania jednego z zatrzymanych znaleziono zarówno telefon z kartą, na numer której dokonano przekierowania, jak również kolejne sfałszowane zaświadczenia o zatrudnieniu: in blanco i już spersonalizowane z nadrukowanymi kolorowymi odbitkami pieczątek, przygotowane do kolejnych wyłudzeń. Taka sytuacja, w której udało się ustalić sprawców niestety jest rzadkością. W zdecydowanej większości osoby popełniający te przestępstwa nie zostają wykryci, a bankom pozostają niespłacone należności.

Czy wyłudzeniom można zapobiegać?
Jednoznaczne twierdzenie, że tak byłoby zapewne naiwne. Działalność tego typu jest na tyle intratna, że nieuczciwe osoby próbujące uzyskać w ten sposób środki finansowe zawsze się znajdą, a ich metody będą ciągle modyfikowane w celu utrudnienia wykrycia. Nie można też wykluczyć, że w obrębie personelu udzielającego kredytów, bądź pośredniczącego przy ich przyznawaniu, również znajdą się osoby zainteresowane taką działalnością.

Jak więc można zminimalizować skutki wyłudzeń?
Jednym z faktów potwierdzającym zawarcie umowy jest złożenia na jej kartach podpisów osoby ubiegającej się o kredyt. Z założenia złożenie podpisu jest jedynie czynnością potwierdzającą wcześniejsze ustalenia, a osoba składająca własne sygnatury na poszczególnych kartach została wcześniej w dostateczny sposób zweryfikowana (co do tożsamości oraz zdolności kredytowej). Jak się okazuje w praktyce zarówno kradzież tożsamości, jak również fałszywe potwierdzenie zatrudnienia i zarobków, pomimo pracy wszystkich służb przestępstw zdarza się nader często, a tendencja jest wyraźnie rosnąca. Jak widać nawet wysokie sankcje karne za te przestępstwa (art. 286 § 1 kk – penalizujący oszustwo karą m.in. pozbawienia wolności do lat 8, czy też art. 297 § 1 kk – sankcjonujący czyn przestępczy m.in. karą pozbawienia wolności do lat 5) nie odstraszają potencjalnych sprawców.

Zauważyć należy, że duża część spraw takich to nie tylko celowe wyłudzenia, lecz także takie, kiedy kredyt zostaje pozyskany legalnie, a w dalszej kolejności kwestionowane jest jego uzyskanie w celu uniknięcia konieczności spłaty. Wtedy udzielanie kredytów odbywa się na podstawie autentycznych dokumentów tożsamości, gdzie dokumenty personalizacyjne nie budzą wątpliwości. Problem pojawia się w momencie, kiedy osoby którym przychodzi spłacać raty kwestionują zawarcie umowy argumentując, że dokument, którym się posłużono przy zawarciu kredytu został przez nie wcześniej utracony (zagubiony, ukradziony itp.). Z praktyki autora wynika, że są to bardzo częste sytuacje. W takich przypadkach organ prowadzący postępowanie przygotowawcze zazwyczaj zleca przeprowadzenie badań pismoznawczych, zasięgając tym samym opinii biegłego z zakresu identyfikacyjnych badań pisma i dokumentów, na okoliczność ustalenia autentyczności podpisów, względnie pieczęci itp.

Badania pisma ręcznego i wnioskowanie o charakterze identyfikacyjnym opierają się na podstawie analizy zespołu cech grafizmu, na który składają się indywidualizujące, dystynktywne, ustabilizowane cechy nawykowe techniki kreślenia. Cechami indywidualizującymi w piśmie ręcznym nazywamy tylko te cechy, które stanowią swoiste odchylenie od wzorca kaligraficznego (elementarzowego) danej liter bądź danego znaku graficznego, jak również tworzą charakterystyczne kreacje graficzne o indywidualnych konstrukcjach. Wnioskowanie o charakterze identyfikacyjnym dotyczące wykonawstwa graficznego może odbywać się jedynie na podstawie oceny zespołu cech grafizmu – nigdy na podstawie cech pojedynczych. Ze względu na złożoność czynników kształtujących obraz pisma (w tym podpisów) i wpływających na jego charakterystykę graficzną, opieranie wniosków na cechach pojedynczych może doprowadzić do podjęcia błędnej identyfikacji. Znane są bowiem formy powtarzalne o zgodnej konstrukcji u różnych osób, a dopiero zestawienie ich z zespołem cech innych znaków graficznych pozwala na ustalenie wyznaczników osobniczo zindywidualizowanego nawyku grafokinetycznego, a tym samym wyciągnięcie wiarygodnych wniosków, tym bardziej że w piśmie ręcznym mamy często do czynienia z fałszerstwami bądź autofałszerstwami . Dlatego też badania graficzno-porównawcze o charakterze identyfikacyjnym pisma ręcznego, jak wspomniałem powyżej, możliwe są do przeprowadzenia w oparciu o materiał pozwalający na ustalenie zespołu cech grafizmu danej osoby (pełnego nawyku grafokinetycznego).

Podpisy parafowe o uproszczonej konstrukcji zawierają jedynie pojedyncze cechy grafizmu. Nakreślenie takiego podpisu przez dowolną osobę posiadającą jego wzór po wcześniejszym przećwiczeniu nie stanowi trudności dla większej części populacji (potrafiącej pisać). Co więcej, sfałszowany w ten sposób podpis może mieć więcej cech wspólnych z jego wzorcem niż inne autentyczne podpisy osoby, której podpis jest fałszowany, co wynika z naturalnej zmienności osobniczej, tj. wielowariantowości kreślenia tych samych znaków graficznych, jak również np. z innej pozycji osoby składającej podpis, innego tempa jego nakreślenia, różnego rodzaju środka pisarskiego itp. Wpływ na obraz pisma ma również wiele innych czynników: stan psychofizyczny, schorzenia, rodzaj wykonywanej pracy, np. ciężka praca fizyczna i in.
Możliwa jest również sytuacja dokładnie odwrotna. Osoba kreśląca własną parafę jest w stanie całkowicie ją zmodyfikować, do tego stopnia, że jej obraz graficzny będzie sugerował, iż jest ona sfałszowana, podczas gdy faktycznie została przez nią nakreślona. Stworzona w ten sposób okazjonalna kreacja rękopiśmienna może nie mieć żadnych cech wspólnych z nawykowo kreślonymi zapisami porównawczymi, w tym własnymi podpisami.
Dlatego badanie uproszczonych paraf z reguły stwarza trudności interpretacyjne, właśnie ze względu na złożoność wyżej opisanych czynników kształtujących obraz pisma i wpływających na jego charakterystykę graficzną. Znamienne jest w takich przypadkach, że w trakcie interpretacji takiego pisma mogą występować swoiste czynniki dezinformujące, dlatego też jednoznaczne wnioskowanie jest możliwe tylko w przypadku mocno rozbudowanych podpisów skróconych, charakteryzujących się wysokim stopniem wyrobienia, wielością znaków graficznych, ich różnorodnością, wielokrotnymi zmianami kierunków kreślenia linii graficzne, swoistymi adiustacjami (inicjującymi i finalizującymi). Tylko w takich podpisach występuje wystarczająca liczba cech nawykowych ich wykonawcy, pozwalająca na wnioskowanie o charakterze identyfikacyjnym.

W praktyce do badań graficzno-porównawczych, których celem jest potwierdzenie bądź wykluczenie faktu złożenia podpisu na umowie kredytowej przez osobę, której personalia na niej widnieją, bardzo często trafiają zapisy sporządzone w sposób chaotyczny, uproszczony bądź skrócony, zawierające jedynie ograniczoną liczbę cech dystynktywnych, indywidualizujących konkretny nawyk pisarski, mogących stanowić podstawę do formułowania wniosków rozstrzygających. W takich przypadkach żmudna, czasochłonna i kosztowna praca eksperta staje się dla banku zwykle bezwartościowa, gdyż wnioski sformułowane w oparciu o tego typu badania zazwyczaj są jedynie probalistyczne, o mniejszym lub większym stopniu prawdopodobieństwa.

Czy instytucje udzielające kredytów lub pożyczek mogą eliminować takie zagrożenia?
Odpowiedź wydaje się być dosyć oczywista. Podpisy ręczne znajdujące się na umowie stanowią jeden z elementów jej zabezpieczenia. W celu umożliwienia wykorzystania tego typu oczywistych zabezpieczeń w konkretnej identyfikacji należy doprowadzić do sytuacji, w której osoby podpisujące z wnioskodawcami umowy kredytowej będą wymagała złożenia rozwiniętego, czytelnego, pełnobrzmiącego podpisu, składającego się z pełnego imienia i nazwiska, nie tylko pod umową, ale na każdej jej stronie. Podpisy nakreślone w ten sposób gwarantują możliwie szeroka ocenę konkretnych rozwiązań konstrukcyjnych stanowiących podstawę formułowania – w oparciu o ich analizę – ewentualnych wniosków natury identyfikacyjnej, pozwalających na konkretne wskazanie danej osoby jako ich wykonawcy, bądź też jednoznaczne wykluczenie możliwości nakreślenia podpisów przez osobę, której personalia na umowie widnieją. Wbrew pozorom eliminacja wykonawcy konkretnego podpisu na danej umowie, wcale nie musi być niekorzystna dla instytucji udzielającej kredytu. Świadomość, że osoba taka nie zawarła umowy pozwala bowiem odstąpić od często długotrwałych i kosztownych postępowań egzekucyjnych, które w praktyce i tak kończą się niepowodzeniem, a ich skutkiem jest generowanie kolejnych kosztów.

Zaznaczyć w tym miejscu należy, że egzekwowanie przez pracowników dokonujących zawarcia umowy kredytu/pożyczki złożenia wartościowych z kryminalistycznego punktu widzenia podpisów, jest bardzo proste i może przynieść wymierne efekty w postaci zmniejszenia ilości udzielenia kredytów, które z założenia mają nie zostać spłacone, gdzie osoby je zawierające liczą na możliwość zakwestionowania złożonego podpisu. W tym przypadku najczęściej wystarczą krótkie szkolenia, dzięki którym pracownicy zdobędą wystarczającą wiedzę pozwalającą na skuteczne działania w tym zakresie.

Bibliografia:
[1] Wierzejska A., Odzyskaj swoje pieniądze, „Dzienniku Gazecie Prawnej”, 44/2011.
[2] Poślad D., Sprawdzona tożsamość, czyli co tą biometrią?, „Człowiek i dokumenty”, 23/2011.
[3] Raport Związku Banków Polskich – Bankier.pl [18.08.2011].

  

Pin It